Żywy towar

Lancia Stratos była pierwszą rajdówką nie opartą na modelu cywilnym, lecz zbudowaną od podstaw, specjalnie do Mistrzostw Świata. Powstała w arcyciekawych okolicznościach, z udziałem legend i pewnego niezwykłego barteru.

Collesano, Sycylia, maj 1973. Sandro Munari trenuje przed startem w Targa Florio

Na miarę dla mistrza

Ryk silnika Stratos był najwspanialszym dźwiękiem, jaki kiedykolwiek słyszałem. Stałem kiedyś w Walii na skraju leśnej trasy. Była noc. W ciemności zbliżał się Munari – słyszałem go chyba z piętnastu kilometrów. Kiedy przejeżdżał, miałem gęsią skórkę i cały aż drżałem.”

Słowa te zapisał w swoim Dzienniku  Walter Röhrl. Kilka lat wcześniej Sandro Munari, największa gwiazda wśród włoskich asów rajdowych, osiągnął światowy poziom w chwili, gdy jego auto, Lancia Fulvia HF 1600, doszła do kresu możliwości rozwojowych. Znalezione przez zespół rozwiązanie zmieniło świat rajdów. Zamiast adaptować model drogowy, Lancia stworzyła od zera rajdówkę idealną. „1000 kg, silnik centralny, 300 koni” – podał Munari, pytany o swoje oczekiwania. Na pytanie zdumionych inżynierów, jak zamierza wykorzystać tak wielką moc, odparł: „Dajcie mi ją; ja się tym zajmę”. Później przez kilka sezonów dotrzymywał słowa, trzykrotnie plasując Stratos na czele klasyfikacji Mistrzostw Świata. Lecz zanim ją otrzymał – zrobioną praktycznie dla siebie – stał się żywym towarem.

Sandro Munari w swoich najlepszych latach

Sycylijski barter

Samochód skonstruowano w Turynie, ale brakowało odpowiedniego silnika. Dokładnie to, co potrzebne – niedużą, mocną jednostkę V6 Dino o pojemności 2,4 litra – posiadał Enzo Ferrari, który nie śpieszył się z jej udostępnieniem. Przystał na to w zamian za wypożyczenie Munariego do wyścigów aut sportowych. Postanowił wystawić go, w parze z Arturo Merzario, w edycji 1972 Targa Florio, na Ferrari 312 P. Munari miał już za sobą zwycięstwo w Monte Carlo, ale moc aut, jakimi startował, nie przekraczała 160 KM. Na Sycylii miał do opanowania 450 KM.

Targa Florio 1972. Munari (albo Merzario…) na Ferrari 312 P w drodze po zwycięstwo

Inną przeszkodą okazał się konflikt dwóch silnych charakterów. Munari ze swą elegancką nerwowością, rasową jak u konika wyścigowego i Merzario, uosobienie sportowej determinacji, uporu, dumy i odwagi, szczerze przyznający: „mam trudny charakter”, wyraźnie nie przypadli sobie do gustu. Nawet po latach, we wspomnieniach nie szczędzą sobie złośliwości. „Auto wyścigowe, nieznane mi. Pomoc ze strony Arturo? Zerowa. Traktował mnie jak rywala. Ani jednej rady, żadnego wsparcia. Sam dyktował regulacje auta – takie, że nie zaakceptowałby ich nikt, a ja musiałem. Arogancja i egoizm” – pisał Munari. „Co innego maleńka Fulvia coupé, a co innego prototyp wyścigowy, wymagający, z całym szacunkiem dla Sandro, innej ręki i innej nogi. Dlatego ostatecznie to ja przejechałem większość z 11 okrążeń” – komentował w wywiadzie Merzario.

Arturo Merzario, przystojniak o wielkiej odwadze i trudnym charakterze

Co mówią fakty? Najlepszy czas Merzario na liczącym 72 km okrążeniu to 34:03; Munariego: 34:45. Pierwszy z nich był naprawdę piekielnie szybki, drugi zdumiewająco skuteczny w nowych dla siebie okolicznościach. Zmieniając się za kierownicą, obydwaj pokonali jedynym Ferrari silny zespół Alfa Romeo i wygrali Targa Florio. W rok później Munari wrócił na sycylijską pętlę drogową już za kierownicą Stratos i w parze z Jean-Claude’em Andruet zajął drugie miejsce.

Zbyt piękna dla Niemców

W ten sposób Lancia otrzymała silnik V6 Dino. Na sezon rajdowy 1973 wystawiła przełomowe auto: małe, lekkie, z karoserią sygnowaną Bertone ciasno opiętą wokół przemyślanej konstrukcji z silnikiem centralnym, wzmocnieniami strukturalnymi i niezrównaną widocznością.

W listopadzie 1976 r. Munari wygrał na Korsyce Rajd Francji – Tour de Corse WRC

Walter Röhrl tak pisał o Stratos: „Obróciłem się nią już na pierwszym zakręcie, ciasnym lewy-prawy na zjeździe, na śniegu. Ze swym krótkim rozstawem osi, przeznaczonym na kręte, techniczne trasy typu San Remo i Monte Carlo, wypuszczała tył na samą myśl o mocnym hamowaniu. Nie przypominała żadnego samochodu, którym jeździłem wcześniej. Wystarczyło jednak zapiąć się, posłuchać, jak gra 6-cylindrowy silnik i poczuć, jak się prowadzi, by zapomnieć o wszystkich zastrzeżeniach. W rajdzie zimowym Sachs latałem nią przez las, po białym, 180 km/h bez kolców. A do rajdu Dolnej Frankonii sędziowie nie chcieli mnie dopuścić. Uznali, że jest za głośna. Brzmienie jej silnika było niesamowite, o wiele za piękne dla Niemców w tych czasach…”

Munari walczy o tytuł mistrzowski dla Lancii. Rajd Wlk. Brytanii RAC, listopad 1974

Stratos spełniła wszystkie oczekiwania. Wyznaczyła cezurę w historii aut rajdowych – wcześniejsze zepchnęła do prehistorii. Dzieje jej sukcesów przypomnimy w jednym z kolejnych tekstów na blogu Super Car Club.

Powrót

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *