Tak szybko już nie pojadę

GP Niemiec 1957 to jeden z najwspanialszych wyścigów w dziejach Formuły 1. Tego dnia okoliczności i przypadki, czynnik nieprzewidziany i błyskawiczny fortel, a nade wszystko kunszt i odwaga stanięcia na najcieńszej, ostatecznej granicy, stworzyły spektakl godny dobrego thrillera.

Juan Manuel Fangio na Maserati 250F jedzie po zwycięstwo w Grand Prix Monako 1957

Sezon 1957 Formuły 1. Po 5 z 8 rund czterokrotny Mistrz Świata, Juan Manuel Fangio zdecydowanie prowadzi w klasyfikacji. Wygrał na własnym terenie, w Argentynie, następnie w Monako i we Francji. Jeżeli w niedzielę 4 sierpnia zwycięży w Grand Prix Niemiec na Nürburgringu, zdobędzie swój piąty tytuł. Jeżeli nie, zostaną mu w zapasie dwa wyścigi.

19 maja 1957 r. Fangio jako triumfator na mecie GP Monako. To jego druga wygrana w sezonie 1957 Formuły 12. Trzecia nastąpi w lipcu we Francji. W sierpniu w Niemczech stawką będzie zdobycie tytułu Mistrza Świata

Rok temu Fangio zdobył mistrzostwo w barwach Ferrari. Jego partnerami w zespole byli m.in. Anglicy Mike Hawthorn i Peter Collins. Wielkie talenty – młodzi, ambitni profesjonaliści szybko budujący swoje kariery. Obaj pozostali w Ferrari; mają 28 i 26 lat. Fangio ma lat 46. Na sezon 1957 przeszedł do Maserati.

Osoby dramatu

Dobrze skonstruowana akcja nie jest zawiła. Pod zamkiem nürburskim walkę stoczą te trzy postaci. Inni, całe grono asów – nawet Stirling Moss – tym razem wystąpią jedynie „w pozostałych rolach”. Będzie dwóch na jednego. Dwie różne strategie. Dwie charyzmatyczne włoskie marki przed ponad stutysięczną niemiecką publicznością. I niezbędny warunek dramatu: nagłe pokrzyżowanie planów, po którym pozostaje tylko jedno. Dokonać niemożliwego.

Trzej wspaniali Anglicy w Formule 1 połowy lat 50. Od lewej: Stirling Moss, Mike Hawthorn i Peter Collins

Okrążenie toru liczy 22,8 km; składa się ze 172 zakrętów: 88 prawych i 84 lewych. Nawierzchnia betonowa, chropowata, nieustannie targająca zawieszeniem. Różnice wysokości przekraczające 300 m układają się w strome podjazdy i spadki, które podbijają, ścinają trakcję, powodują skoki i dobicia. Kwalifikacje wygrał Fangio. Jego Maserati 250F ma 250-litrowy bak, a pali na trasie 50 litrów paliwa na 100 km. Dystansu 22 okrążeń, prawie 502 km, nie pokona bez tankowania. No i druga sprawa: miękkie opony Pirelli nie wytrzymają całego wyścigu – przynajmniej w piękną, suchą pogodę, jaka panuje w ten weekend w górach Eifel. Konieczna będzie zmiana tylnych kół.

Anglicy dysponują Ferrari 801 na twardych oponach Englebert i są w stanie pojechać bez pit stopu. Ekipa Maserati ćwiczyła szybką zmianę kół z tankowaniem. Wynik oscyluje wokół 22 sekund – jest imponujący, ale i tak sam postój, nie licząc hamowania i ruszania, daje rywalom sekundę na okrążeniu. Fangio, dyrektor sportowy Ugolini i główny mechanik Bertocchi obmyślają plan. Start na lekko, z połową baku, zbudowanie półminutowej przewagi nad obciążonymi Ferrari, perfekcyjny pit stop w połowie dystansu i powrót na tor przed nosami konkurentów.

Akt pierwszy: chłód doświadczenia

Sport samochodowy daleki jest od rozpisanej fabuły. Wspaniałe zmagania kończy często prozaiczny defekt. Czynniki, na które bohater nie ma wpływu, odzierają jego czyny z blasku. Ale GP Niemiec 1957 jest wyjątkowe właśnie przez czystość spektaklu, w którym nie ma nic niepotrzebnego.

Krótko po starcie: prowadzi Hawthorn (nr 8), zwykle rozpoznawalny po białym daszku ciemnego kasku; za nim Collins (nr 7) na identycznym Ferrari 801, Fangio z jedynką i inni

Start. Dwaj Anglicy na prowadzeniu walczą jak w sprincie. Ech, młodość… Stary lis argentyński starannie rozgrzewa opony. Wie, kiedy jechać szybko. Na drugim okrążeniu wyrównuje czas Collinsa; na trzecim dokłada obu konkurentom po 6 sekund. W stawce jest 24 zawodników, ale od początku do końca liczyć się będzie tylko ta trójka. Fangio przystępuje do walki o przewagę. Na agrafce południowej atakuje Collinsa bez powodzenia, lecz w chwilę później wyprzedza, opóźniając hamowanie do nawrotu północnego. Przy Adenau wysuwa się przed Hawthorna. Collins reaguje – on także wyprzedza partnera z zespołu i ściga Fangio.

Na próżno: ten oddala się, przy okazji do dziesiątego okrążenia czterokrotnie poprawiając rekord toru. Od czasów na poziomie 9:33 z ułamkami schodzi do 9:29. Założenia realizuje z zimną krwią. Na dwunastym okrążeniu ma wyliczoną przewagę 28 sekund nad kierowcami Ferrari i zjeżdża na pit stop.

Pogodny spokój mistrza. Fangio na pierwszych okrążeniach GP Niemiec 1957, gdy z chłodną precyzją budował przewagę na pit-stop

Akt drugi: kryzys i podstęp

Nieco wcześniej podobny postój serwisowy wykonał swoim Maserati Jean Behra. Fakt ten jakby uszedł uwagi. Dopiero zatrzymanie się lidera wywołuje sensację. Publiczność wygląda, jak gdyby ktoś włożył kij w mrowisko. W boksie Ferrari również zaskoczenie. Widać, że zespół z Maranello, sam prześwietlony w szczegółach, do tej chwili nie znał strategii głównego rywala.

Mechanicy obstępują bolid. Podnoszą go, tankują paliwo. Nagle, pech. Odtaczając ściągnięte tylne prawe koło, mechanik Manni nie zauważa, że centralna nakrętka potoczyła się pod samochód. Zakłada nowe koło i nie znajduje skrzydlatej nakrętki, dokręcanej uderzeniami młotka. Konsternacja. „Pod autem! Na ziemi, pod autem!” – krzyczy inżynier Borsari, który siedząc na murku boksu widział, co się stało. Ale czas biegnie nieubłaganie. Fangio po otarciu twarzy i zmianie gogli wraca na tor po 55 sekundach. Obydwa Ferrari Anglików zdążyły przejechać i znacznie się oddalić.

Argentyńczyk Juan Manuel Fangio – pięciokrotny Mistrz Świata Formuły 1 w latach 50. (dla Alfa Romeo, Mercedesa dwukrotnie, Ferrari i Maserati)

A więc pogoń? To byłoby trudne, ale zbyt proste. Hawthorn i Collins, ponownie mijając swój boks, otrzymaliby sygnał, że Fangio ich goni. A przecież obywaj dostrzegli w boksie Maserati z jedynką i nie znają powodu postoju. Nello Ugolini ma lepszy pomysł. Fangio rusza spokojnie, jak gdyby z rezygnacją. Na trzynastym okrążeniu zagrzeje i ułoży nowe opony – to jedno, ale jest i drugie. Jest fortel. Gdy Anglicy znów przejadą koło garaży, dostaną od swoich ludzi znak, że rywal ma kłopoty. Przestaną cisnąć, zaczną oszczędzać auta, by zmniejszyć ryzyko awarii. Argentyńczyk też minie boksy i wtedy rzuci się w pogoń. Ekipa Ferrari zauważy to dopiero po kolejnym okrążeniu, ale do tego czasu jej czołowi zawodnicy już znikną z prostej. Informację, że Fangio się zbliża, otrzymają dopiero przy następnym kółku. Po 45 kilometrach nieprawdopodobnego pościgu.

Koniec części pierwszej. Przejdź do części drugiej >

Powrót

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *