26 sierpnia w wieku 82 lat zmarł Ferdinand Piëch, twórca potęgi Volkswagena. Inżynier i wieloletni prezes niemieckiego koncernu był jedną z największych legend współczesnej motoryzacji.
Wnuk Ferdinanda Porsche, na cześć którego dostał imię, dał się poznać światu jako genialny konstruktor tworząc Porsche 917 (na zdjęciu). To jeden z najbardziej utytułowanych wozów w historii motorsportu. Mimo sukcesów, nie mógł jednak stanąć na czele Porsche i w 1973 roku przeszedł do Audi. Marka z Ingolstadt stała się za jego czasów godnym rywalem BMW i Mercedesa. Przywiązywał dużą wagę do jakości i wprowadził słynny napęd Quattro.
W 1993 roku objął rządy w stojącym na skraju bankructwa Volkswagenie. Już 13 lat później VW stał się największym koncernem na świecie z kilkunastoma markami w portfolio. Jako prezes słynął ze swojej nieustępliwości i radykalnych metod by osiągnąć sukces. Mimo uzdrowienia finansów firmy, czasem stawiał pogoń za doskonałością i technicznym zaawansowaniem ponad rachunkiem ekonomicznym. Najlepszymi przykładami są Volkswagen Phaeton produkowany ręcznie w specjalnie wybudowanej Szklanej Manufakturze i Bugatti Veyron, które z każdym wyprodukowanym egzemplarzem przynosiło straty rzędu 6 mln dolarów. Ot tak, pokaz technicznych możliwości.
Dzięki rozszerzeniu oferty, globalnej ofensywie i ograniczeniu kosztów poprzez stworzenie platform używanych w wielu modelach, uczynił z Volkswagena producenta nr 1 na świecie. Jeszcze 10 lat temu dojeżdżał do pracy na motocyklu Ducati – jednej z marek, którą koncern zakupił pod jego rządami. Dopiero „dieselgate” w 2015 roku pozbawił go władzy.
Sam dysponował imponującą kolekcją aut i często z nich korzystał. Miał w garażu dzieła swojego koncernu – Bugatti Veyron Supersport i Chiron, Porsche 918, najnowsze Bentleye, Porsche RennSport i Audi RS, a także samochody konkurencji, na przykład LaFerrari. Charakterystyczne były dla niego tablice rejestracyjne „ULA + numer” od imienia ostatniej żony, Ursuli.
Ferdinand Piëch do końca kierował się zamiłowaniem do motoryzacji. Według plotek został w marcu właścicielem najdroższego nowego auta w historii. Oczywiście chodzi o Bugatti La Voiture Noire za równowartość 70 mln zł. Jeśli doniesienia się potwierdzą, byłoby to piękne zamknięcie historii człowieka, który uratował wiele znanych marek przed upadkiem.
Pożegnaliśmy ojca chrzestnego wielu wspaniałych modeli. Bez niego w naszym garażu nie byłoby Aventadora, Huracana, Continentala GT W12, dwóch egzemplarzy R8 oraz RS5.
Auf Wiedersehen Ferdinand!