Żeby jechać szybko, nie możesz jechać za szybko. Na drodze i w sporcie najważniejsza jest kontrola. Jeśli utracisz ją choć na moment, stracisz więcej niż jadąc wolniej.
Często pytacie mnie – jak jeździć szybko. Nie ma na to jednej odpowiedzi; de facto jest ich nieskończenie wiele. Zdecydowanie łatwiej powiedzieć, jak nie jeździć, aby jeździć szybko. Powszechnych błędów jest mnóstwo, ale niemal wszystkie sprowadzają się do jednego – braku kontroli. To nad nią należy najwięcej pracować. Droga do niej, zarówno dla wyczynowca, jak i najzwyklejszego kierowcy, prowadzi tylko jedna – przez trening.
Sport
Tu sprawa zdaje się być prosta – liczy się wyłącznie czas. Zawodnik myśli w kategoriach stopera – jak pojechać, aby na mecie pokazał jak najkrótszy czas. I wielu na tym traci. Czasem wynik, czasem życie.
Nigdy nie można myśleć WYŁĄCZNIE o czasie. Wpierw trzeba zadbać o dojechanie do mety, czyli myśleć o tym, jak nie przesadzić. Sztuka jazdy sportowej polega na wycinaniu marginesu – jak najbardziej zbliżyć się do granic możliwości, ale nigdy ich nie przekroczyć. Tu nie ma cudotwórców – nikt nie jest w stanie oszukać fizyki. Najlepsi potrafią ją najlepiej wyczuć i zminimalizować margines do niemalże zera. Ale nikt nigdy nie jest w stanie go przekroczyć. Więcej niż raz.
Często mylnie uważa się, że jazda poślizgami to przekraczanie granic fizyki. Nic bardziej mylnego – to po prostu pełne jej wykorzystanie. Uślizg towarzyszy granicom; dobry zawodnik potrafi go wykorzystać i jechać na granicy, zachowując kontrolę. Taki poślizg jest świadomy – kierowca go powoduje, aby jechać szybciej. Nigdy nie jest wypadkiem przy pracy. Tzn. zdarzają się i takie, na co najbardziej czekają kibice, uwielbiający pomagać wypychać rajdówki z rowów. Nawet jeśli zawodnik fartem utrzyma się na trasie, przypadkowy poślizg to zawsze strata czasu.
Na drodze
Umiejętność szybkiej jazdy w warunkach drogowych to nie obcinanie czasu, ale dopasowywanie prędkości do kontroli. Nad drogą, warunkami, autem i przede wszystkim sobą.
Kontrola nad drogą to „jechanie tego, co się widzi”, czyli zawsze tak, aby być w stanie się zatrzymać (lub wyminąć) przed czymś, co może zaskoczyć. Nie ma wchodzenia w ślepy zakręt z prędkością, która nie pozwoli wyhamować przed stojącą na jego środku ciężarówką czy dojeżdżania do skrzyżowania bez możliwości wyminięcia auta, które może wyjechać wprost przed maskę. Czasem ta prędkość jest znacznie niższa od oficjalnych ograniczeń. Czasem znacznie wyższa.
Podobnie jest z warunkami – czasem jest tak ślisko, że nawet mistrz świata nie przejedzie zakrętu z dopuszczalną prędkością 90 czy 70 km/h. Czasem tak idealnie przyczepnie i widocznie, że dwa razy szybciej jest w pełni rozsądne.
Kontrola nad autem to jego wyczucie i umiejętność prowadzenia. Czy wiesz, jak się zachowuje przy awaryjnym wdepnięciu hamulca w podłogę na łuku? Masz przećwiczone wyprowadzanie go z poślizgu? Potrafisz kierownicą wyczuć przyczepność? Jeśli nie, to jedź tak, aby prędkość Cię nie zaskoczyła. Jeśli pozwalasz sobie na więcej – jesteś lekkomyślnym frajerem.
I najtrudniejsze – kontrola nad sobą. To Ty masz kontrolować emocje, nie emocje Ciebie. Nigdy nie możesz dać się im ponieść, nigdy nie możesz założyć, że „jakoś to będzie”. Dobry kierowca zawsze wie, jak będzie, bo to on kieruje autem a nie auto nim.
C.D.N.
W kolejnym odcinku o legendach, ich weryfikacji i jedynej drodze, którą podążają wspólnie wszyscy świadomi kierowcy, czyli drodze treningu.
Hołek / Supercar Club Poland