Tag: is_tag

Supercar Day Silesia

Jeśli szukasz ciekawych dróg do jazdy w Polsce, południe to ich prawdziwa skarbnica. Nawet największy malkontent z kategorii „panie, ale gdzie tu takim jeździć”, na Śląsku, czy w Beskidach, nie będzie miał pretekstu do kręcenia nosem. Możesz wybierać do woli w zależności od kaprysów, znajdziesz tu wszystko od beznamiętnych tras przelotowych, niezabudowanych podmiejskich oesów na szybkie rozprostowanie nóg, po kręte, nie dające chwili wytchnienia górskie przełęcze. Górskie krajobrazy przemieszane z, szczególnie na Śląsku, industrialną spuścizną regionu nadają całości szczególnego uroku.

SCD1

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

Kontrast jakości i różnorodności dróg między południem a resztą Polski uderza najbardziej, gdy planujesz wyprawę supersamochodami. Przy klaustrofobicznej drogowo północy południe kraju eksploduje przestrzenią, otwiera całkiem nowe możliwości cieszenia się nawet prostą drogą, która tu wcale nie jest taka „prosta”. Do dwóch horyzontalnych wymiarów dodaje trzeci, stawiający przed kierowcą wyzwanie grawitacji. Permanentne zmiany kierunku, nachylenia, przyczepności zmuszają do ciągłej koncentracji i balansowania między przyjemnością a ryzykiem. A w 500-konnym aucie ta granica jest bardzo cienka.

Supercar Day Silesia utwierdził nas w przekonaniu, że właśnie na Śląsku powstanie pierwsza filia Klubu. Przy stale rosnącej liczbie Klubowiczów z południa kraju, gdzie supersamochody czują się jak ryba w wodzie, ten kierunek ekspansji był wręcz nieunikniony. Do zobaczenia na kolejnym SCDS!

SCD2

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

SCD3

Supercar Day Silesia

SCD4

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

SCD5

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

SCD6

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

SCD7

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

SCD8

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

SCD9

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

SCD10

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

DSC07183

Supercar Day Silesia / 09.05.2015 r.

Kamil / Supercar Club Poland

Powrót

Anatomia przyjemności

Z miejskiego zgiełku w leśne zacisze. Przyjemność z jazdy poznajemy od A do Z.

Z miejskiego zgiełku w leśne zacisze. Przyjemność z jazdy od 'A’ do 'Z’.

Kiedy w pełni koncentrujesz się na szybkiej jeździe samochodem, zmysły i umysł przenoszą się do innej rzeczywistości. Nie ma tam miejsca na dywagacje. Analizę zamieniasz na instynktowne odruchy, każda sekunda zyskuje rangę godzin. Otoczenie staje się poligonem skojarzeń, wyciągasz wnioski na podstawie wyłapywanych w locie niuansów, wnioski rodzą kolejne a finalnie decyzje. Zamykasz je w klamrach mrugnięcia oka. W parze z doświadczeniem i intuicją zlewają się w istną feerię myśli i reakcji. Na początku brak jej płynności, z czasem pojawia się rytm i współpraca wszystkich komponentów, a całość zaczyna sprawiać fizyczną przyjemność.

Dobry samochód powinien być równoprawnym elementem tej całości, nie przeważać nad resztą czy co gorsza przeszkadzać w odbiorze, ale dopasowywać się do drogi i stylu prowadzenia kierowcy. Można zaryzykować stwierdzenie, że na ostatni Supercar Day, rozbiegówkę do GT Alpejskie Przełęcze, wyjechały same dobre samochody. Na swój specyficzny sposób. Każde z osobna jest ciekawe, ale dopiero w różnorodności kierowca odkrywa największą przyjemność i że ta nie jedno ma imię. Tym razem to kręte i puste szlaki Bolimowskiego Parku Krajobrazowego pozwoliły umiejętnie popuścić wodze drogowej fantazji.

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Kamil/ Supercar Club Poland

Powrót

La dolce vita

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day” z kulminacją w Pałacu w Nieborowie

Spacer pawilonami ogrodowymi nieborowskiej Arkadii, bogato zdobionymi dziełami sztuki antycznej, przenosi nas w zupełnie inny, nomen omen, idylliczny świat. Za sprawą Heleny z Przeździeckich, małżonki wpływowego księcia Michała Hieronima Radziwiłła i warszawskiego architekta Szymona Bogumiła Zuga, w XVIII wieku powstaje tu miejsce niezwykłe, barokowy pałac z romantycznymi ogrodami, przyciągające elity intelektualne swych czasów. Jak większość dóbr szlacheckich Królestwa Polskiego z czasem targają nim burzliwe koleje losu, od właścicieli utracjuszy po ogień powstań i barbarzyński potop ze wschodu. Dzięki rezolutnym spadkobiercom sukcesji księcia Michała Hieronima może cieszyć oko współczesnych gości pałacu.

Przerwa na kawę gdzieś w środku trasy

Przerwa na pyszną kawę gdzieś w środku trasy

To nie pierwszy raz, jak klubowa kolumna supersamochodów wita w Nieborowie. To miejsce niezwykłe, na swój sposób niepowtarzalne w skali całego kraju. Umysły targane emocjami prowadzenia najwspanialszych aut świata doznają tu ukojenia, powrotu do korzeni, doświadczają zbawiennej pokory płynącej z lekcji historii, przemyśleń o współczesności oglądanej w pryzmacie zatrzymanego czasu tego miejsca. Ta kuchnia. Wspaniała! Prosta, ale serwowana od serca. Do tego niezwykłe spotkanie w sali jadalnej z aktualnymi lokatorami, środowiskiem akademickim, które dla nas nabrało szczególnego wymiaru. To była jedna z najbogatszych we wrażenia edycji Supercar Day, także za sprawą samochodów.

Supercar Day

Główny bohater tego „Supercar Day” Ferrari F12 Berlinetta

Bezpośrednie porównanie 458 Italia i F12 Berlinetta, prawdopodobnie najciekawszych jako całość współczesnych supersamochodów z Włoch, wypełniło część dyskusyjną tej niezwykłej soboty. Jesteśmy zachłyśnięci możliwościami Berlinetty w warunkach trasowych, to auto wkracza w nowy wymiar GT, torowe standardy przenosi w humanitarny sposób w codzienne realia. Gdy trzeba umiejętnie oddziela kierowcę od męczącej interakcji z drogą, ale za autostradowym zjazdem pozostaje w pełni kompetentne i bezpośrednie w odbiorze. Jak reszta nowej generacji Ferrari traci drobne uciążliwości tak charakterystyczne dla włoskich supersamochodów starszej daty. To jak wykorzystano absurdalną liczbę 740 koni dla dobra zlaicyzowanego odbiorcy budzi największy podziw.

Nowoczesność i tradycja, równowaga gwarantująca prawdziwe dolce vita

Nowoczesność i tradycja, równowaga gwarantująca prawdziwe dolce vita

458 to zupełnie inny żywioł, jakby od innego producenta – skwitował jeden z Klubowiczów. Po turystycznym F12 zachwyca jej lekkość i bezpośredniość, swą jasno zdefiniowaną zadaniowością przypomina Lancera Evo i Imprezę STi. Nie stworzono jej na trasy ani do miejskiego lansu. Monolit konstrukcji budzi pełne zaufanie, daje pewność, że intensywny styl jazdy nie robi jej krzywdy, ale zapewnia życiodajny wysiłek. Jest jak pies zaprzęgowy, domaga się wyzwań, krętych dróg i wysokich obrotów. Na temat linii V8-ek z Maranello, po doświadczeniach z 355, 430 i 458, moglibyśmy napisać osobny artykuł. Przejażdżka za skoncentrowaną na szybkim wychodzeniu z zakrętów Italią, w Corvette z otwartym dachem, pozostaje w uszach na bardzo długo.

Supercar Day

Brak mu szlachetnych manier i aparycji, ale kompetencjami Subaru Impreza WRX STi jest tu jak równy z równym

Analogowe Porsche 911 GTS czy sterylne cyfrowe 911 Turbo? Dla niektórych z nas odpowiedź, choć nierzadko skrajnie różna, cisnęła się sama na usta. Bez względu na preferencje współpraca sprzęgła i oporu lewarka 911-tki to prawdziwa fizyczna przyjemność, nie zbędna uciążliwość. A czy bezpardonowo sztywny CLK63 AMG Black Series może spełniać kryteria przyjemnego auta GT? Podróż równymi jak stół drogami zachodniego Mazowsza rodzi zadziwiające wnioski. Czyżby szybkie 200 km pętli górskiej za kierownicą Mercedesa stawało się realnym wyzwaniem? Mamy gotowy pretekst do kolejnego klubowego gran turismo. A skoro zjechaliśmy z nizim, przechodzimy do króla gór nowej Imprezy WRX STi, która na autostradzie dotrzymuje kroku mocniejszym samochodom a na zakrętach wymaga kurtuazyjnego odpuszczania, by nie zawstydzić motoryzacyjnej arystokracji.

Ten rok to dla klubu prawdziwy rozkwit jednodniowych wypraw GT, świetny prognostyk dla nadchodzącej wyprawy alpejskiej

Ten rok to dla klubu prawdziwy rozkwit jednodniowych wypraw GT, świetny prognostyk dla nadchodzącej wyprawy alpejskiej

Jak siedem dni la dolce vita w filmie Felliniego tak i my przeżyliśmy siedem różnych odsłon przyjemności z jazdy, uzupełnionych wybornym towarzystwem i pogodą. Dla takich dni warto się starać, najlepiej oddają parytet włożonego wysiłku w wydawane na przyjemność pieniędze. A gdy emocje opadają, pozostają wspomnienia. I obrazy…

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Supercar Day

Kamil / Supercar Club Poland

Powrót

Supercar Day

Przełamując schemat podróży dla celu, w wolnej chwili i najkrótszą drogą, ostatni Supercar Day poświęciliśmy na objeżdżanie bez celu najciekawszych dróg Mazowsza z kulinarną kumulacją w jednym z najpiękniejszych zachowanych majątków Radziwiłłów. Czy potrzeba pretekstu, by w bezchmurny letni dzień, w ciekawym towarzystwie, cieszyć się jazdą samochodami?

Wnikliwe oko dostrzeże jednak pewien klucz w doborze obsady wyprawy. A ściślej rzecz biorąc zestawienie dwóch hegemonów GT, Aston Martina i Maserati. Rapide’a i Granturismo. Mięsiste V12 i gibkie V8. Niewzruszony okręt wojenny i silny zwinny holownik, jak u Williama Turnera. Porównanie tym celniejsze, że jak na słynnym płótnie to zmierzch tak rozumianej motoryzacji.

Kontrast dla włosko-brytyjskiej pary turystyków dobraliśmy z Niemiec – Porsche 911 Turbo i Mercedes CLK63 AMG Black Series. 911-tka po raz kolejny okazała się bezkonkurencyjna w opinii Uczestników, a Black Series, niczym najśmieszniejszy żart świata Monty Pythona, powalał z nóg rozczulającą bezwzględnością. Okazji do wspólnego wyciągania wniosków nie brakowało.

Który lepszy, który gorszy…? Tylko czy na pewno o znajdowanie odpowiedzi tu chodzi? A może najprzyjemniejsze jest samo szukanie?

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day”

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day”

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day”

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day”

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day”

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day”

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day”

Supercar Day

Wyprawa Supercar Club Poland „Supercar Day”

Kamil / Supercar Club Poland

Powrót

Gran Turismo. Stradale

Najwspanialsze auta świata w jednym miejscu i niczym przepuszczone przez pryzmat kropel deszczu w tak fantastycznej tęczy barw. Witamy na Gran Turismo Stradale

Sine chmury zasnuły niebo. Z rana przyniosły rześkie powietrze, choć także niemiłą perspektywę podróży w deszczu. Kiedy wyjeżdżaliśmy z Hiltona, pierwsze kropelki obudziły automatyczne wycieraczki w Porsche i na wysokości autostrady uruchomiły lawinę deszczu. Co za kombinacja kolorów! Brakuje tylko zielonej Tesli, choć nie dla niej wyjechaliśmy dzisiaj z garażu. Głównym powodem było pięć metrów, najpiękniejszego ze współcześnie produkowanych, nadwozia, które postanowiliśmy sprawdzić daleko za Warszawą. No to w drogę.

Kolorowa śródziemnomorska kawalkada, tylko klimat bezwględnie umiarkowany

Nie lubię Porszaka w takich warunkach, zresztą co mają powiedzieć koledzy nie korzystający z handicapu czteronapędu. Nawet na płaskiej jak stół drodze dzięwięćsetjedenastka myszkuje przez trzydziestocentymetrowe walce nie radzące sobie w pełni z odprowadzaniem wody. Co za szkoda, dlaczego zawsze musi na mnie padać? Czy jak u Travisa dlatego, że zgrzeszyłem w wielku 17 lat? Zapowiada się na ulewę…

Jeśli Hołek czegoś się naprawdę boi, to 911-tki na mokrym. Why does it always rain on me?

Wtem dźwiękochłonny tunel autostrady przepełnia apokaliptyczny ryk. Nie, to raczej nie 430-tka. Dźwięk bardziej mięsisty i zajadły. Podobny do furii 430 Scuderia, ale głębszy, czuć że z większej objętości. Po chwili lewy pas należy do MC Stradale, samochodu, który nawet akustyką zdradza wyczynową proweniencje. Dokręcony do czerownego pola brzmi jak… nic co do tej pory słyszałeś na drodze publicznej. No cóż, w 911 Turbo nie zrewanżuję się równie chwalebną salwą z wydechu.

MC Stradale, choć przyzwyczajone do słońca w rodzinnych stronach, na mokrej autostradzie radzi sobie całkiem nieźle. Dźwiękiem torując sobie drogę

Opuszczając autostradę przesiadka. Wjeżdżamy na tereny, które od mechanicznego ryku naszej kawalkady chronić już będzie tylko ściana lasu. Tym razem za kierownicą Lambo, dużo bardziej opornego w prowadzeniu niż 911, ale co tu dużo mówić – zaje*iście szybkiego. Nawet po przesiadce z auta przepełnionego momentem w każdym zakresie obrotów, przeraża wolnossąca góra tej V10-tki.

Pora na Lambo. Przynajmniej przestało padać, bo trakcja Gallardo na mokrym, pomimo czteronapędu, jest bardzo 'tricky’

Chwila odpoczynku w lesie przy espresso. Choć na dobrą sprawę nie wiem po co. Przecież i tak zaraz wsiadam do Stradale.

Pobudzające espresso w środku Parku Narodowego. Zaraz Stradale!

A jednak się kręci! Nie pomyliłem się w niczym wyobrażając sobie MC Stradale jako trochę szybsze i bardziej niegrzeczne Granturismo. To ciekawe, bo nawet w najbardziej usportowionej wersji to pełnoprawny gran tourer, odgrażający się jedynie w tylnym lusterku klatką bezpieczeństwa. Owszem jest sztywniejszy, wnętrze zdominowane przez włókno węglowe również nie znalazło się tam ze względów estetycznych (pierwszy raz zobaczyłem kierownicę całą z karbonu…). Podoba mi się także to, co różni 4.7 l w Maserati od wszystkich V8 Ferrari. Przez to, że są mniej wysilone, dużo płynniej rozwijają moc i nie przymulają tak przy niższych zakresach obrotów. Pedałem gazu dawkujesz tu nie tylko moc na kołach, ale także stopień koncentracji uwagi przechodniów na Twojej osobie. Płynnie przechodzimy w ten sposób do kolejnej zalety gran tourera; wyciszenie wnętrza. W środku nie masz pojęcia, jakie spustoszenie siejesz w mijanym przez siebie ekosystemie.

Grand Tourer w najlepszym wydaniu. Podziwiam Maserati za stworzenie dzieła sztuki. Sztuki kompromisu

Zgłodniałem, to najwyższa pora na lunch. Atmosfera sielska, jak w Żelazowej Woli, brakuje tylko centralnie ustawionego Steinway’a i Scherzo Chopina. Zerkam z altany, ciekawe czy kiedykolwiek ten dziedziniec doświadczył takiego widoku. Najwspanialsze auta świata w jednym miejscu i niczym przepuszczone przez pryzmat kropel deszczu w tak fantastycznej tęczy barw. Scusa, patrząc na tak silną reprezentacje w Modeny bardziej pasuje mi tu jednak Traviata Verdiego.

Czy słyszycie muzykę?

Dania z Supercar Club Menu wspaniałe, ale nie przyjechaliśmy tu przecież dla przyjemności. Dla odmiany przez wąską bramę dworku przeciskam się Corvettą, kierując się z powrotem do Hiltona. W końcu wygoda w wydaniu totalnym. Dobrze się składa, właśnie wyszło słońce i Miś, jakby przewidując ten fakt, już wcześniej pozbawił mnie dachu nad głową. A jednak ta siedemnastka aż tak grzeszna nie była!

W tylnym lusterku archetypiczny obrazek. Granturismo pasuje tu jak żaden inny samochód na świecie

Na koniec 430, auto które znam już od każdej możliwej strony, a za każdym razem tak samo mnie zaskakuje. Czym? Dźwiękiem. Rykiem. Symfonią! Ferrari Spider to jeden z dowodów na istnienie sił wyższych w naszym świecie. Tak emocjonującej kombinacji nie mógł wymyśleć przecież człowiek.

W kościołach 430-tka Spider powinna być przechowywana w relikwiarzach

Powrót przez miasto, szkoda że już się kończy. Przejeżdżając głównymi arteriami stolicy przypominamy kroplę hydrazyny w nadtlenku wodoru. Eksplozje fleszy aparatów tylko migają w szybach, od czasu do czasu ktoś wybiegnie na środek drogi na czołówkę, dla złapania najlepszego kadru. Jakiś półinteligent w Seacie Ibizia, zostawiającej za sobą rakotwórczą chmurę, musiał wyprzedzić naszą kolumnę przeciwnym pasem, celując centralnie w nadjeżdżającego tira. Gdyby nie wyrozumiałość dużego moblika (a oni rzadko tak mają), byłby materiał do memento mori, który za każdym razem oglądam na kursie redukującym punkty karne. Na przystanku jakaś pani tak bardzo zafrapowała się dźwiękiem Stradale, że będzie musiała czekać na następny tramwaj. Wszyscy zachowują się jak dzieci.

Spektakularny powrót przez miasto i kilku motoentuzjastów na sumieniu

Zresztą tak samo jak my.

Gran Turismo Stradale uważam za zakończone, choć jak w muszli zakupionej na targu nad morzem, echo włoskiej motoryzacji zabieram ze sobą rezerwując na kilka dni 430-tkę

Powrót

Lista postów