Opinia na temat supersamochodu to najczęściej pierwsze kilka minut za jego kierownicą. Wszystko to, co później, to tylko usprawiedliwianie niedoskonałości. Podążając tym tropem, na palcach jednej ręki wymienimy auta, które okazały się genialne od pierwszego wjeżdżenia. Jaguar F-Type S nie tylko jest jednym z nich, co przyćmił pozostałe. Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że mija właśnie czwarty miesiąc naszej znajomości i z każdym kolejnym podoba nam się bardziej. A po drugie… to przecież „tylko” Jaguar.
Ostatnio rozmawiałem z Klubowiczem, który spędził kwadrans w garażu gapiąc się na niego. F-Type jest piękny w najwłaściwszym tego słowa znaczeniu. Nie brutalny i nie nazbyt poprawny (notoryczny problem tej marki ostatnich lat), tylko umiejętnie wyważony. Zresztą nie tylko stylistycznie. Podczas tegorocznej sesji zdjęciowej klubowych nowości jako jedyny prezentował się fenomenalnie z każdej perspektywy. Subtelne nawiązania bryłą do kultowego E-Type’a to dodatkowy plus.
Rozmowa o gustach staje się tu jednak zupełnie bezcelowa, bo to uzależniająca, kompetentna i kompletna maszyna do jazdy. Tej wolniejszej nastawionej na relaks i szybszej pobudzającej. Od momentu wciśnięcia przycisku „Start” zaprasza Cię do aktywnego prowadzenia krótkim warknięciem z wydechu po czym przechodzi w przyjemne, charakterystyczne dla V6-tek, mechaniczne cykanie. Później robi się tylko lepiej, obciążony zdradza nieorganiczny sposób poboru powietrza miarowym wyciem sprężarki. Niełatwo ją usłyszeć, akustycznie dominuje tu warkot wydechu i detonacje przy odpuszczaniu gazu. Po pełnym otwarciu wydechowych by-passów staje się, może nie najdostojniej, ale najwścieklej ryczącym autem z całej klubowej floty.
Od dłuższego czasu brakowało nam prostego i lekkiego roadstera, ale z duszą. Boxster, Z4, MX-5? Tak, świetne samochody, ale wykonane od cyrkla i linijki. Koło F-Type’a nie przejdziesz obojętnie, nawet jeśli wcześniej nie byłeś fanem tej marki. Są pewne niemierzalne cechy samochodu decydujące o tym, że nie potrzebujesz pretekstu, by do niego wsiąść i pojechać przed siebie. S-ka ma właśnie to coś i za to ją uwielbiamy.
Kamil / Supercar Club Poland