Na klubową imprezę urodzinową spojrzeć można na wiele sposobów. Księgowy doliczyłby się wielu milionów PLN zaparkowanych na przestrzeni kilkudziesięciu metrów kwadratowych. Italofil zwróciłby pewnie uwagę, że od czasów przedwojennej Warszawy nie było tu tylu świadectw wielkości włoskiego dizajnu. Ulica Żurawia stała się Mekką dla carspotterów a tęgie umysły forumowych hejterów tworzyły kolejne hipotezy, ile kto nakradł. Samochodowy zgiełk zainteresował też filozofów zadających pytania egzystencjonalne.
W cieniu ognia spekulacji świętowaliśmy trzecią rocznicę powstania miejsca, które na motoryzację spogląda inaczej niż w utarty sposób. Nie próżny i komercyjny ale pasjonacki. Szukając w niej wrażeń, wyzwań, okazji do doskonalenia siebie, czyli tego, co daje prawdziwą przyjemność z życia.
Przeżyliśmy wspólnie tak wiele wspaniałych chwil, że śmiało możemy sobie życzyć słowami piosenki Edyty Bartosiewicz: wszystkiego co już jest, o czym jeszcze nie wiesz, byś zawsze sobą był. Jak stwierdził jeden z gości, jeśli cały rok ma być taki, jak ten wieczór, to postawiliśmy sobie wysoko poprzeczkę. Świetnie, bo o to nam właśnie chodziło.
Ponoć jeden obraz mówi więcej niż tysiąc słów. Dlatego, drogi Czytelniku, zamień się w słuch.